Widziałem kiedyś te smoki. Nie wiedziałem czemu ale obawiałem się ich. Starałem sobie przypomnieć. Nagle zaczęło mi świtać... Już wiem! Te smoki smoki zabiły połowę watahy mojego ojca. Pamiętam że zabiłem jednego z ich,dzięki mojej mocy. Wiedziałe że będzie źle jak nas zobaczą. Chciałem jak najszybciej ostrzec Avye.
- Avy... - nie zdążyłem powiedzieć. Poczułem przeszywający ból w całym ciele.
~*~*~
Odudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Wszystko mnie bolało. Gdy wstawałem jękłem z bólu.
-Cicho,bo go zbudzisz,leż tu. - powiedziała szeptem Avy.
Ucieszyłem się że ją widzę że jej nic nie jest.
- Myślałem że będę miał milsze powitanie. - szepnąłem.
- Widzie że chumor ci dopisuje. - powiedziała - Chodz zobacz.
Podszedłem i zobaczyłem... Demrenfaris'a.
- To.. Nie.. Nie możliwe. - szepnąłem i cofnąłem się.
Tam leża ten smok którego zabiłem.
- Co się stało? - zapytała przestraszona
Opowiedziałem jej wszystko. O napaści na watahę ojca, o tym jak zabiłem Demrenfaris'a i o tym że smoki zapowiedzieli że zabiją i mnie i wszystkich których znam.
- Poczekaj, sprubuje sięgnąć klucz. - powiedziała.
Wyciągneła łapę i prawie już miała klucz....
- Aaała! - krzyknęła i upadła.
- Co się stało? - zapytałem przerarzony. Smok tylko się obrucił na drugi bok.
- Dotknęła kraty i nagle coś jak by prąd...
- Nic ci nie jest? - przerwałem jej. Cały ten loch był jakiś dziwny.
<Avy?>